Kontynuujemy nasz cykl podsumowań wiosennych wydarzeń w Ligowcu Biznes. Tym razem na tapet pójdzie I Liga, gdzie na mistrza czekaliśmy najdłużej, bo aż do ostatniej kolejki. Finalnie najlepsi okazali się zawodnicy Dziadków z Panattoni, którzy na ostatniej prostej wyprzedzili PRA Group. Na trzecim stopniu podium zaś zameldowało się Ministerstwo Obrony Narodowej. Całej medalowej trójce bijemy brawa i zapraszamy na podsumowanie sezonu Wiosna 2022 na pierwszym szczeblu rozgrywek biznesowych!

Jak wspomnieliśmy na wstępie, mistrzowski wazon wjechał do gabloty jakże utytułowanej załogi Dziadków z Panattoni. Było trochę obaw, czy Dziadki po przeprowadzce z Ligi Oldboyów, gdzie wygrywali wszystko jak leci, poradzą sobie na pierwszym szczeblu, ale jak widać – niepotrzebnie. Początek sezonu w ich wydaniu był, można by rzec, średni. Co prawda na inaugurację, nie bez problemów, ale zainkasowali trzy punkty w starciu z ABC, ale potem przegrali dwa razy (z PZPN 3:4 oraz z Old But Good 2:6). Od tego momentu jednak nie było na nich mocnych. Dziadki zwyciężyli siedem spotkań z rzędu, w tym z głównymi rywalami do złota (8:3 z MON-em oraz 5:1 z PRA Group w przedostatniej serii gier). Na finiszu piłkarskiej wiosny musieli liczyć na wpadkę liderujących wówczas PRA i samemu triumfować w swojej potyczce. I taki scenariusz dość niespodziewanie miał miejsce. Lider się pomylił, a Dziadki wykorzystali swoją szansę, ogrywając Pilota gładko i pewnie aż 7:1. I kolejne trofeum stało się faktem. Dziadki z Panattoni nie mieli jednego bohatera, mieli ich kilku. Przede wszystkim Piotr Kaczor i Sebastian Kołaczew za dobre, równe występy przez całą wiosnę. Swoje trzy grosze dołożyli też Adam Majewski, Michał Urbański między słupkami i Paweł Staniszewski, a także Kacper Falon, który chociaż zanotował ledwie cztery mecze, to za każdym razem dawał coś ekstra na boisku. Ogólnie cały zespół sumiennie zapracował na ten sukces i za to należą im się gratulacje!
Oklaski też dla wicemistrzów, czyli PRA Group, za którymi także świetna kampania. Chociaż oczywiście można utyskiwać, że drużyna w białych trykotach „wyłożyła się” na ostatniej prostej, ale my doceniamy ten wynik. Zwłaszcza że to beniaminek! Pamiętamy, rzecz jasna, ich ostatni mecz w sezonie, gdzie musieli wygrać z PZPN-em, żeby zdobyć złoto. I chociaż PRA niemiłosiernie ostrzeliwała bramkę rywala, to skończyło się na porażce 0:1 i stracie głównego trofeum. Lecz tak naprawdę nie to było najgorsze. Najbardziej bolesną stratą było przedwczesne odejście naszego kolegi i przyjaciela, a także lidera PRA Group, Pawła Sławińskiego. Wracając do tematów czysto sportowych zawodnicy PRA kierowani przez wyróżniającego się wiosną Alberta Białkowskiego oraz odważnie łapiącego golkipera Artura Małeckiego od samego startu szli jak burza. Zwyciężyli pierwsze cztery mecze (w tym z czwartymi na finiszu OBI 7:5 i 5:4 z nieobliczalnymi Parkietami) i dopiero w piątej kolejce zatrzymali się na remisie 2:2 z MON-em (późniejszym brązowym medalistą). Następne trzy spotkania także były do przodu i przyszła przedostatnia seria gier, gdzie mierzyli się z Dziadkami z Panattoni. Tutaj PRA zanotowali pierwszą, w dodatku dotkliwą (1:5) porażkę na wiosnę. Jednak mieli nadal wszystko w swoich rękach, gdyż musieli po prostu wygrać z PZPN-em. Jak już pisaliśmy wyżej, nie udała im się ta sztuka i finalnie musieli zadowolić się srebrem oraz awansem do Ekstraklasy, co jest nadal wielkim sukcesem. Brawo Panowie!
Na trzecim stopniu podium zameldowało się Ministerstwo Obrony Narodowej. Przez długi czas wydawało się, że to właśnie MON sięgnie po tytuł, ale ostatecznie wyprzedzili ich Dziadki z Panattoni (dzięki bezpośredniemu zwycięstwu 8:3) i PRA Group (podział punktów z drużyną w czarnych trykotach). Poza tym Darek Szczerba i jego ferajna prezentowali się świetnie. Może nie wygrywali wysoko (tylko dwa wyższe zwycięstwa z Pilotem 7:2 i 5:0 z legalalliance.pl), ale za to byli bardzo solidni i trudno się z nimi grało. Tylko jedna porażka w sezonie, najmniej z całej stawki, świadczy o tym najlepiej. Być może gdyby tylko rzadziej remisowali, to zdobyliby najważniejsze trofeum, ale i tak było bardzo dobrze. Nam najbardziej podobały się ich mecze ze wspomnianymi Pilotami, z OBI (4:2) i z Old But Good (3:1). Oprócz brązowych medali MON zgarnął też aż trzy statuetki za wyróżnienia indywidualne. Marek Kołodziejczyk nie tylko z dorobkiem 19 goli sięgnął po Króla Strzelców, został też wybrany MVP I Ligi. A dodatkowo Marcin Lutecki został Najlepszym Bramkarzem. Czapki z głów Panowie!

Tuż za podium wylądowało OBI i to był już drugi sezon z rzędu, gdy do TOP3 zabrakło im naprawdę niewiele. Jednak Pomarańczowi nie zostali z pustymi rękami, gdyż ich reprezentant Rafał Abramczuk z 10 ostatnimi podaniami wygrał klasyfikację na najlepszego asystenta. Dodatkowo Abramczuk był też drugim strzelcem ligi, co tylko pokazuje, jak udana wiosna za nim. My wyróżnimy jeszcze Pawła Hardeja, Sebastiana Kamińskiego i Kamila Kadzikiewicza, który kilka razy z konieczności, ale jakże udanie, występował na bramce. Ogólnie zespól w pomarańczowych barwach strzelał jak na zawołanie (zwłaszcza w wygranych meczach z ABC 9:3 i z MPSC 10:1) i tylko mistrzowie Dziadki mogli pochwalić się lepszą ofensywą. Do strefy medalowej zabrakło niewiele, gdyż OBI tylko gorszym bezpośrednim bilansem przegrało z trzecim na finiszu MON-em, ale wydaję nam się, że jesienią ta ekipa, jeśli tylko utrzyma skład, to powalczy o pudło.
Na piątym miejscu sklasyfikowany został PZPN i kto wie, czy ta drużyna nie sięgnęłaby po główne trofeum, gdyby nie kilka wpadek. Biało-czerwoni potrafili ograć późniejszego mistrza Dziadków z Panattoni 4:3, a także, w ostatniej kolejce, odebrać szansę na złoto po triumfie nad PRA Group 1:0. A do tego trzeci MON także ich nie pokonał (3:3). Tak że potencjał na złoto był, ale zadecydowały porażki z ABC Parkiety, Old But Good i OBI. Niemniej pochwalimy Gianfranco Ricciego i jego świtę za twardą, nieustępliwą grę i bardzo dobrą defensywę (ze wspomnianym Riccim i Danielem Burakiem na czele). Może gdyby napastnicy mieli lepszą frekwencję, to wpadłby medal, ale i tak to była niezła kampania w wykonaniu PZPN-u.
Szóstą lokatę zajęli Old But Good. Jarosław Senator i spółka na otwarciu wiosennych rozgrywek wyglądali jak pretendenci do złota (po trzech zwycięstwach z MPSC, ABC Parkiety i Dziadkami z Panattoni). Potem jednak coś się popsuło, bo następne dwa spotkania były przegrane, a później już drużyna w niebieskich strojach grała w kratkę. Zdarzały się efektowne triumfy (jak 7:0 z legalalliance.pl), przytrafiały się porażki (jak z OBI czy PRA Group). Toteż Niebiescy, żeby celować wyżej, muszą popracować nad stabilizacją formy. Jednak jak swój dzień mają Tomek Zdrojewski czy też wspomniany Jarek Senator, to Old But Good mogą pokonać każdego.
Siódmą pozycję dla ABC Parkietów można traktować jako lekkie rozczarowanie. Team w fioletowych trykotach przeplatał dobre występy (4:0 z PZPN czy też 5:3 z Pilotem) ze słabszymi (przede wszystkim wysoka porażka z OBI i MPSC). I chociaż ABC prezentowali momentami naprawdę przyjemną dla oka piłkę, żadna drużyna nie strzeliła tylu efektownych goli jak Parkieciarze, to jednak sinusoidalna dyspozycja nie pozwoliła im powalczyć o coś więcej. Na wielki plus zapracował za to Grzegorz Spytek, który był wyróżniającą się postacią w pierwszej lidze, powoli do formy po kontuzji wracał też Łukasz Krupa, o którego klasie nikogo nie musimy przekonywać.
Jako ósmi z dorobkiem dziewięciu punktów finiszowali MPSC. I jest to wynik daleki od wymarzonego. Konrad Zając i jego świta jak mieli swój dzień, to wyglądali naprawdę dobrze (zwłaszcza w wygranych potyczkach z 5:2 z ABC Parkiety czy też z 8:6 z Pilotem). Jednak za rzadko to pokazywali, na co miały wpływ też problemy kadrowej. Lecz niektórych, za wysokich według nas, porażek nie będziemy tłumaczyć, po prostu MPSC nie trafili z formą w tym sezonie. Chociaż Kamil Kopeć i Artem Bohoński pokazali parę razy, że potrafią grać w piłkę, to i tak było to za mało, by osiągnąć więcej.
Na dziewiątym miejscu zameldował się Pilot i jeśli chodzi o potencjał toz takimi zawodnikami jak Maciej Ignaczewski, Piotr Ignaczewski czy Szymon Binkiewicz, powinien być wyżej i bić się o najwyższe cele. Jednak wyszło jak wyszło i załoga Kuby zakończyła wiosenne zmagania na dziewiątej pozycji. Co poszło źle? Przede wszystkim bolączką była za wąska kadra, szwankowała też gra w defensywie (co skrzętnie wykorzystywali wyżej notowani przeciwnicy). Kilka spotkań było niezłych i zakończonych zwycięstwami (nad Old But Good 6:4 i z EN AVANT 9:3), powalczyli też, mimo porażki, z mocnym PRA Group. Lecz to było za mało, więc możemy tu mówić mimo wszystko o rozczarowaniu.
Dziesiąte EN AVANT Warszawa wystartowało z wysokiego C, bo od zwycięstwa 2:1 z legalalliance.pl, ale potem było słabiej. Siedem porażek z rzędu tego najlepszym świadectwem (chociaż czasami ekipa rodem z Francji przegrywała nieznacznie, jak chociażby 0:2 z silnym PZPN-em). Na samym finiszu, dzięki walkowerowi z MPSC, mogli nawet rzutem na taśmę uniknąć spadku, ale przegrana w ostatniej kolejce z Old But Good sprawiła, że EN AVANT zagrają jesienią w II Lidze. Jeśli jednak utrzymają w składzie Patricka Demiaza, to przeczuwamy, że szybko wrócą na wyższy poziom.
Na samym końcu, z ledwo trzema punktami na koncie, znaleźli się legalalliance.pl. I jest to na pewno bardzo nieudana kampania w wykonaniu Radosława Domalewskiego i spółki. Fioletowi wygrali tylko raz, po naprawdę niezłym meczu z Pilotem (6:3), a tak to wszystko przegrywali. Czasem nieznacznie, jak z późniejszymi mistrzami Dziadkami (4:6) albo z ABC (3:4), ale jednak porażka to porażka. Na domiar złego na własne życzenie pożegnali się z I ligą. Gdy mogli jeszcze powalczyć o uniknięcie spadku, to oddali w ostatniej kolejce walkowera MPSC. A szkoda. Drużyna, która ma w kadrze tak efektownych napastników jak Robert Łataś powinna grać co najmniej na pierwszym szczeblu.

Na sam koniec chcieliśmy podziękować wszystkim pierwszoligowym drużynom, które były z nami tej wiosny i dostarczyły nam moc pozytywnych emocji na naprawdę wysokim poziomie sportowym. Gratulujemy wszystkim nagrodzonym, czy to indywidualnie, czy zespołowo, i mamy nadzieję, że jeszcze niejeden sezon przed nami. Jeszcze raz dziękujemy i widzimy się na zielonej murawie na boiskach dolnej Warszawianki już we wrześniu!